Porwanie z salonki

Trzeciej nocy pełniący wówczas straż szef policji zasnął zmęczony czuwaniem. Krążący wokół wagonu wściekle głodny lew mógł niewątpliwie uważać odgłosy chrapania, dochodzące go przez otwarte z powodu gorąca drzwi wagonu, za wielce obiecujące zaproszenie. Przeraźliwe krzyki zbudziły nagle w środku nocy niemieckiego technika, leżącego na jednym z górnych łóżek. Pod sobą słyszał on trzask kości oraz przytłumiony ryk lwa. Wówczas Hübner zeskoczył ze strachu w dół do wnętrza ciemnego przedziału i wylądował prosto na grzbiecie schylonej bestii, skąd jednak ześliznął się możliwie jak najszybciej. Lew wprawdzie zawarczał, ale nie wypuszczał swej ofiary. Hübner namacał w ciemności drzwi prowadzące do sąsiedniego pomieszczenia, które jednak podpierali z drugiej strony ogarnięci strachem krajowcy. Przypuszczali oni, że to lew próbuje wyważyć drzwi łączące oba przedziały. Ucieczka zatem stała się dla technika niemożliwa, nie mógł również dostać się do swego karabinu. Zaczął zatem głośno wołać na przerażonych Murzynów, aby odstąpili od drzwi, oraz walić w nie pięściami. W końcu i lew zaczął się obawiać, że grozi mu niebezpieczeństwo, i wyskoczył przez okno, trzymając wciąż w pysku wykrwawionego już Ryalla. Drugi angielski funkcjonariusz straży kolejowej leżał na swoim posłaniu dygocąc ze strachu, ale zdrów i cały. Stracił on głowę do tego stopnia, że nie próbował się nawet poruszyć. Po ucieczce lwa zapalono szybko latarnie i rozpoczęto poszukiwanie bestii, co okazało się jednak daremne w bezksiężycową, ciemną noc. Dopiero rano przerażający, krwawy trop doprowadził do miejsca w buszu, leżącego w odległości kilkuset kroków, gdzie znaleziono resztki napadniętego we śnie szefa policji.