Kilka rodzin lwich, tworzących jedno „zrzeszenie”, rusza wspólnie na łowy, aby zgodnie z planem taktycznym upolować bez pudła i najmniejszym nakładem sił rącze zwierzęta stepowe. Słynny podróżnik afrykański C. G. Schillings po powrocie w 1904 z wieloletniej podróży myśliwskiej podał w swej książce bardzo interesujące spostrzeżenia na temat strategii polowań lwów. W innym swym dziele Schillings twierdzi, że niektórzy spośród tych płowych łowców stają na czatach, podczas gdy pozostali ich pobratymcy tworzą pierścień naganiaczy. O podobnym sposobie zachowania się lwów donosi inny uczo- ny-podróżnik R. Meinertzhagen w swym dzienniku przeżyć z buszu i stepów Afryki w latach 1902—1906: „Ze szczytu pagórka oglądaliśmy około godziny 16 grupę lwów polujących w rzadkim buszu. Składała się ona z 2 samców, 4 samic i 3 okazów młodocianych. Zwierzęta stały blisko siebie i obserwowały pod wiatr z odległości około 500 m stado zebr, liczące 15 osobników. Samce obeszły stado wykorzystując każdą osłonę, aby móc pełnić funkcję naganiaczy, podczas gdy lwice zasiadły na czatach. Skoro tylko zebry zwietrzyły drapieżnika, ruszyły galopem w kierunku niewidocznych jeszcze dla nich czworonożnych łowczyń”. Było to przewidziane przez organizatorów polowania — lwy samce — i dzięki temu członkowie „koła myśliwskiego” urzeczywistnili swe zamiary. Jedna z lwic śmiałym skokiem rzuciła się do gardła najbliższej zebrze i przewróciła ją na ziemię. Pozostałe zebry zastygły na moment w panicznym strachu, co pozwoliło drugiej lwicy na błyskawiczne powalenie następnej ofiary. Uzyskane w ten sposób świeże mięso wystarczyło dla wszystkich uczestników tego udanego polowania z nagonką. Pobłażanie, z jakim lwy pozwoliły świadomie na ucieczkę pozostałych zebr, mimo iż niektóre z nich dałoby się jeszcze upolować, jest równie godne podziwu, jak nadzwyczaj zręczne rozstawienie lwic i lwów na najdogodniejszych stanowiskach. I jedno, i drugie było majstersztykiem przezornego planowania.