W czasie kampanii wojennej w Birmie nie można było skłonić słoni, aby wchodziły na mosty dla pieszych, które nie wydawały im się dość wytrzymałe. Zwierzęta te natomiast przechodziły bez obawy swymi ciężkimi krokami po uprzednim ostrożnym zbadaniu wytrzymałości przejścia przez mosty drewniane mocnej konstrukcji, przeznaczone dla pojazdów wojskowych, i przy których budowie same brały udział. Często odnosiło się wrażenie, że słonie potrafią dokładnie ocenić wytrzymałość takich mostów. Wiele tych słoni, jak również ich opiekunów, zostało następnie przez Japończyków przymusowo wcielonych do służby wojskowej. Tysiącom z nich udało się uciec ze swymi zwierzętami w lasy, gdzie przebywali w ukryciu aż do chwili wypędzenia najeźdźców przez wojska brytyjskie. Tylko 45 przewodników słoni zdołało przedrzeć się przez góry do Assamu, skąd powrócili następnie z 14 armią anglo-indyjską do Birmy, bezpiecznymi już teraz drogami. Przy pomocy słoni można było zaopatrywać w produkty żywnościowe, często w ostatniej chwili, wygłodzonych mieszkańców osad górskich, niedostępnych dla wojskowych jeepów. Wskutek szczególnie trudnych warunków komunikacyjnych w Birmie słonie jeszcze przez wiele lat po drugiej wojnie światowej odgrywały ważną rolę przy przewożeniu osób i towarów. Ażeby ułatwić wsiadanie na słonie, a równocześnie zaoszczędzić zwierzętom wstawania z ciężarem na grzbiecie, troskliwi przewodnicy powrócili do liczącej już setki lat metody: słonie wyuczano, aby podnosiły prawą lub lewą przednią nogę i równocześnie wyciągały na bok trąbę, dzięki czemu powstawały złożone z dwu stopni „schody”. Ale i to nie wystarczało przewodnikom słoni. Wielu z nich nauczyło swe szczególnie dobroduszne wierzchowce chwytania swych klientów delikatnie trąbą i podnoszenia ich na taką wysokość, aby następnie z karku zwierzęcia mogli łatwo dostać się na właściwe miejsce.