Podobnie zachowywał się patas, czyli koczkodan rudy, którego przyjął do swego domu w Kettwig fabrykant wyrobów drucianych Rósler. To wówczas na pół wyrośnięte zwierzę żyjąc w swej trzymetrowej długości wolierze, przyzwyczaiło się szybko do obroży i samo oczekiwało przy drzwiach klatki, gdy tylko ktoś z rodziny Roslerów zbliżał się, aby ją założyć. Obroża i łańcuszek uszczęśliwiały patasa, gdyż wiedział z doświadczenia, że zbliża się chwila pełna wrażeń, wkrótce bowiem zasiądzie na kolanach jednego ze swych przyjaciół, który go będzie czesał i szczotkował.
Rudolf Schmidt uczynił podobne spostrzeżenia w odniesieniu do kapucynek i wełniaków szarych. Gdy pokazywał smycz przebywającemu w klatce wełniakowi, małpa przysuwała się do kraty i nachylała chętnie szyję koloru szarego, wyrażając tym gestem zgodę na założenie obroży.
Sam kiedyś trzymałem przez dłuższy czas samczyka małej małpki trupiej główki imieniem Atma w jednej z produkowanych seryjnie klatek, przeznaczonych dla wiewiórek lub małp. Zapewniają one małym małpkom wystarczającą powierzchnię do poruszania się, pod warunkiem, że umożliwi im się od czasu do czasu bieganie po pokoju. Atma był bardzo obłaskawiony, siadywał chętnie na moim ramieniu i iskał mi głowę małpim zwyczajem. Był on — naturalnie w pewnych granicach — posłuszny na wołanie i tylko jeden jedyny raz przewrócił doniczkę z małym fikusem, gdyż przy skoku z karnisza na tę roślinę przecenił jej statyczność. Nigdy nie pozwolił założyć sobie obroży, można go jednak było nosić nie uwiązanego po mieszkaniu lub po klatce schodowej. Nie zdarzyło się, aby wówczas uciekł albo próbował wtargnąć do obcego mieszkania, tylko przykładnie trzymał się mego ramienia. Gdy Atma zmienił właściciela, również nie zgadzał się na noszenie obroży. Odnosił się jednak z ufnością do nowego pana, zwłaszcza gdy został uszczęśliwiony towarzystwem innej małpki tego samego gatunku.