Eugène N. Marais opisał w swojej książce spotkanie z grupą wolno żyjących pawianów, które były całkowicie pochłonięte wspólną zabawą z dziećmi Murzynów afrykańskich. Pół tuzina chłopców i dziewcząt zabawiało się na odległym od wioski placu zabaw formowaniem ze świeżej gliny prymitywnych figur zwierząt. Podobnie zresztą postępują ich rówieśnicy w Europie, z tą
różnicą, że w zabawie towarzyszą im co najwyżej psy, podczas gdy dzieciom murzyńskim towarzyszyło pół tuzina młodych pawianów. Dorosłe pawiany trzymające straż przypatrywały się z pewnej odległości z całą życzliwością tym niewinnym igraszkom. Cała ta scena przypomina opisy sprzed 100 lat dawnego badacza Afryki Heinricha Bartha. Zaobserwowano wtedy, że dzieci murzyńskie pozostawały w bliskiej zażyłości z młodymi koczkodanami, które swobodnie poruszały się wśród chat we wsi. Podobne relacje przywozili podróżnicy z Indii w XIX wieku. Dzieci hinduskich wieśniaków miały również bawić się zgodnie z potomstwem hulmanów (Presbytis entellus), zachodzących bezceremonialnie do wsi. Afrykańscy plantatorzy donosili, że pawiany porywały czasem Murzyniątka i uprowadzały je ze sobą. Co prawda dzieciom tym nie działo się nic złego, gdyż pawiany traktowały je troskliwie jak żywe zabawki, coś w rodzaju lalek, lecz nietrudno sobie wyobrazić lęk rodziców o potomstwo. Obawy były tym bardziej uzasadnione, że zdarzało się, iż pawiany unosiły ze sobą noworodki na wierzchołki drzew lub też ścigane przez ludzi wspinały się na dachy domostw z dzieckiem na ręku. Marais opisuje również, że pawiany za wiedzą matek opiekowały się niemowlętami. Obecność tego rodzaju czworonożnych nianiek uspokajała bardzo szybko nawet największych krzykaczy. Nierzadko kobiety same wzywały znane im oswojone pawiany do szybkiego usypiania dzieci. Czworonożne bony o psich pyskach otrzymywały oczywiście w nagrodę za niańczenie dzieci upragnioną miseczkę mleka.