Jak przebiegle potrafią tygrysy zachować się w pewnych okolicznościach, gdy chcą upolować człowieka, stwierdził w czasie swej podróży po Indonezji uczony nazwiskiem von Rosenberg na podstawie sprawdzonych i nie budzących wątpliwości relacji świadków. Jego opowieść jest zdumiewającym dowodem możliwości porozumiewania się między sobą tych inteligentnych drapieżników, gdy dążą do określonego celu. W 1854, w pewnym okręgu regencji Malang na Jawie, niezbyt gęsto zaludnionym, za to często nawiedzanym przez tygrysy, pięciu powracających do domu z połowu ryb Jawajczyków wybrało sobie na miejsce odpoczynku stary, opuszczony gobok. Goboki są to chaty na palach, w których przebywają strażnicy chroniący pola przed ptakami i innymi dzikimi zwierzętami. Właściwa chata zbudowana jest na czterech mocnych palach bambusowych i składa się z platformy leżącej na wysokości około 4 m nad ziemią, do której prowadzi podciągana do góry drabina z pędów bambusowych. Księżyc w pełni ukazał się właśnie nad doliną rzeki, gdy rybacy usłyszeli w bezpośredniej bliskości krótki, urywany ryk. Przerażeni ujrzeli tygrysa, który wspiąwszy się na tylne łapy zaczął potrząsać gobokiem. Ponieważ jednak zwierzę nie było w stanie wedrzeć się po gładkich palach do chaty, mężczyźni wkrótce uspokoili się. Również i pręgowana bestia przekonała się widocznie o bezskuteczności swoich usiłowań, gdyż niebawem oddaliła się. Znużenie zwyciężyło i rybacy rozłożyli się do snu na podłodze chaty, z wyjątkiem jednego, który czuwał. Mniej więcej po upływie pół godziny strażnik podniósł alarm, przestraszony nowym porykiwaniem tygrysa. W blasku księżyca mężczyźni z przerażeniem rozpoznali w odległości około 300 kroków dwa tygrysy zbliżające się z pobliskiego górskiego lasu. Podszedłszy pod gobok, tygrysy stanęły wyprostowane pod dwoma palami oparły się o nie, czemu towarzyszyło parskanie.