Carl Hagenbeck mógł się również często przekonać, w jak sprytny sposób współpracowały ze sobą oba orangutany i szympans Moritz, aby płatać figle zwiedzającym zoo. „Oba orangutany, które chętnie siadywały tuż przy kracie swojej klatki, miały zwyczaj wyciągania do ludzi ręki na powitanie. Jeśli tylko ktoś ze zwiedzających podał orangutanowi rękę, musiał nachylić się przy tym w stronę kraty. Wtedy szympans zeskakiwał błyskawicznie ze skrzyni, sięgał po upatrzony przedmiot i w lot uciekał ze swoim łupem na drążek treningowy”. Przedmiotem tym był nieraz duży damski kapelusz, który następnie Moritz dokładnie oskubywał. Ta współpraca szympansa z orangutanami pozbawiła nakrycia głowy niejednego widza. Carl Hagenbeck uzyskał interesujący dowód dobrej pamięci obu orangutanów. Mniej więcej w rok po ich przybyciu do Stellingen zjawił się w zoo Hagenbecka ich poprzedni właściciel, aby odwiedzić swoich dawnych domowników. Oba orangutany już z daleka rozpoznały człowieka, w którego rodzinie wychowały się, po dobrze im znanym jego głosie. Ich podniecenie, ożywione gęsty i skrzekliwe dźwięki powitania były najlepszym dowodem wielkiej radości, jaką sprawiło im ponowne ujrzenie dawnego „ojca rodziny”. Małpy podały mu dobrowolnie swe ciemnoskóre ręce i z ożywieniem trajkotały o czymś w swej orangutaniej mowie. Wszyscy, którzy byli świadkami tego wydarzenia, odnieśli wrażenie, że orangutany najchętniej zatrzymałyby dawnego wychowawcę na zawsze przy sobie.