Do najbardziej zdumiewających i — przy pełnym uznaniu dla pewnej określonej inteligencji małp — niezbyt wiarogodnych wiadomości, przekazanych nam przez starożytność i średniowiecze, trzeba zaliczyć sprawozdania, za których prawdziwość zresztą zaręczano, o koczkodanach i pawianach grających na instrumentach muzycznych. Starożytne flety przypominały dzisiejsze oboje. Zwykle flecistki grały równocześnie na dwu instrumentach, których ustniki tkwiły w specjalnej opasce umocowanej z tyłu głowy. W ten sposób muzykant miał obie ręce wolne i mógł obsługiwać nimi oba flety. Jeśli można wierzyć malowidłom i rzeźbom egipskim, asyryjskim i rzymskim i odnosić się z zaufaniem do relacji Klaudiusza Eliana (Naturalis animalia) oraz innych pisarzy, małpy szczególnie pojętne i chętne do naśladowania uczono gry na opisanych wyżej fletach. Opanowanie instrumentu polegało prawdopodobnie jedynie na wydawaniu szeregu zdecydowanie nie- zharmonizowanych tonów, które i tak ginęły w stosowanym wówczas powszechnie głośnym śpiewie do wtóru grze.
Według innych pisarzy, wytresowane małpy potrafiły również posługiwać się inną odmianą antycznego fletu, noszącą nazwę syrinx. Instrument ten, zwany również fletnią Pana lub fletem pasterskim, składał się z 7 do 9 piszczałek różnej długości. Prawdopodobnie małpy uczono brać instrument do rąk i pozornie w niego dmuchać. Nie jest też wykluczone, że zwierzęta naśladowały po prostu ludzi grających na tym instrumencie, wydając jednak tylko nieskoordynowane dźwięki.