W Lincoln Park, jednym z dwu ogrodów zoologicznych Chicago, duży goryl Bushman wykazywał szczególną sympatię do pewnego pielęgniarza zwierząt. Jak pisze o tym w 1951 Vance Packard w swej książce, Bushman okazywał zawsze wielki zachwyt, gdy zajmował się nim ulubiony pielęgniarz. Na sam dźwięk jego głosu już z daleka pozdrawiał go, wydając okrzyki radości. Pewnego razu goryl przy powitaniu tak czule przycisnął pielęgniarza do siebie, że ten długo jeszcze potem odczuwał ból żeber. Oczywiście wyróżniony w ten sposób pracownik nie ważył się już nigdy więcej wejść do pomieszczenia zajmowanego przez goryla. Bushman zresztą okazywał zazdrość, co wyrażał gestami i głosem, w stosunku do innych małp człekokształtnych, skoro tylko „jego” pielęgniarz do nich się udawał. Bushman zakończył życie w 1951 w wieku 23 lat; ważył wtedy 247 kg-. Nowojorskie Towarzystwo Zoologiczne donosi również o pewnej pięcioletniej gorylicy, która była od młodości wychowywana w domu i podobnie jak trzymane u ludzi orangutany czy szympansy nabrała wielu cywilizowanych manier. Gorylica ta korzystała chętnie z kąpieli w wannie, potrafiła posługiwać się urządzeniem do natrysków, jak również spuszczać wodę w toalecie. Oczywiście małpa ta piła mleko, herbatę i zupę z filiżanek, zaś przy jedzeniu posługiwała się łyżką. Dbała bardzo o czystość, wyrzucała wszelkie odpadki do kubełka na śmieci, papierki zaś do kosza. Podobnie postępowały zresztą również orangutany chowane od małego w rodzinie pewnego plantatora na Borneo, które następnie przekazano do ogrodu zoologicznego Hagenbecka w Hamburgu, a także niektóre szympansy.