Gdy jednak o godzinie 14 rozpoczynał się napływ widzów na popołudniowe przedstawienie, trzy obowiązkowe słonie udawały się punktualnie w stronę płotu otaczającego pole cyrkowe, jeden z nich odsuwał trąbą ruchomą zastawkę w płocie i otwierał przejście dostatecznie szerokie dla zwierząt. Pewnego razu przewróciła się przy tym część drewnianej kraty tworzącej płot i leżała na drodze, po której kroczył słoń. Mógłby on przejść po niej bez trudności, nie uczynił tego jednak, lecz pociągnął kratę o kilka metrów na bok, jak gdyby wiedział, że jeśli stąpnie na nią, krata nie wytrzyma ciężaru i rozleci się na drobne kawałki. Ojciec Filip z zakonu Sw. Trójcy oglądał w 1669 słonia, pracującego w pewnej stoczni w Goa, i tak go opisuje: . „Kilka ciężkich belek związywano w jednym końcu powrozem, który rzucano słoniowi. Ten brał go do pyska, owijał dwukrotnie dokoła trąby i następnie ciągnął bez żadnego przewodnika na miejsce, gdzie odbywała się obróbka belek do budowy statku. Najbardziej jednak było godne podziwu, że jeśli słoń spotkał na drodze inne belki, które mu przeszkadzały w transporcie, wtedy wsadzał nogę pod swój ładunek podnosząc go tak wysoko, że mógł bez trudności przejść ponad leżącą przeszkodą. Czy nie inaczej w takim przypadku postąpiłby człowiek?”. wania Piotra Wielkiego (1682—1725), a także słoń indyjski, pokazywany w Neapolu, zostały dosłownie „zakarmione na śmierć”. Zwierzęta te są istotnie tak żarłoczne, że gdy chodzi o jedzenie, nie znają umiaru i zawodzi nawet sławiona ich inteligencja. Gdy żyją w dobrobycie i nie wymaga się od nich żadnej pracy, ich inteligencja wyraźnie zaczyna szwankować.