Obecnie lwy i tygrysy nie tylko skaczą przez płonące obręcze, ale toczą się po arenie na kulach, pozwalają ludziom jeździć na sobie, wkładać głowę w swe paszcze lub używać ich ciała jako „żywej poduszki”. Szczytowym osiągnięciem tresury zwierząt drapieżnych były już przed laty pokazy tygrysów jeżdżących na koniach lub słoniach. Pewien rosyjski cyrk pokazywał równocześnie 4 tygrysy na 4 koniach. Jeden z niemieckich pogromców zwierząt wytresował tak swego lwa, iż ten wykonywał skoki z jednego postumentu na drugi razem z córką tresera, siedzącą na jego grzbiecie.
Tego rodzaju ewolucje nie mogą być oczywiście wykonywane przy pomocy z natury znacznie mniejszych lampartów lub jaguarów. Gdy jednak zwierzęta te pozwalają, aby pogromczynie nosiły je owinięte dokoła szyi na kształt żywych kołnierzy futrzanych, lub też gdy bardzo ostrożnie zdejmują jako „nagrodę” funtowy kawał mięsa z piersi leżącego na arenie tresera, to pokazy tego rodzaju należą niewątpliwie do szczytowych osiągnięć tresury tych wrażliwych drapieżników.
Obecnie niedźwiedzie polarne ważą się na dokonanie skoku przez ogień, co jeszcze przed 10 laty uważano za zupełnie niemożliwe. Tak zwana mieszana tresura grupy drapieżników, składającej się z tygrysów i lwów, pokazywana jest dzisiaj przez chłopca w wieku szkolnym. Tygrys przed rozpoczęciem swego pokazu wchodzi spokojnie na wysokie schody, aby następnie zeskoczyć z nich głową w dół do napełnionego wodą basenu, w którym następnie wraz z treserem wspólnie zażywa kąpieli. Następnie ramię przy ramieniu człowiek i zwierzę opuszczają basen. Czy można jeszcze więcej wymagać od drapieżnika? Drapieżniki są widocznie nie tylko podatne na tresurę, ale wykazują również „dobre chęci” przy wykonywaniu czynności, których nikt by od nich nie żądał na wolności; po prostu czują się dobrze w przyjaznym podporządkowaniu się człowiekowi.