Odwaga lwów bywa różnie oceniana przez współczesnych myśliwych. Zuchwałość oraz spryt, połączone ze śmiałością, dochodzą w pełni do głosu, gdy podstarzały lew zostaje z wygodnictwa ludożercą. Na ogół lew nie napada bez powodu na człowieka. Zwykle przekłada on soczysty kawałek mięsa zebry czy delikatnej antylopy nad nie znany mu smak mięsa ludzkiego. Może się jednak zdarzyć, że podczas którejś ze swych wędrówek lew stanie przypadkowo oko w oko z beztroskim, czarnym Afrykańczykiem lub nieostrożnym białym i „we własnej obronie” zmuszony jest go zaatakować. W takim przypadku lew spostrzega, że łatwiej jest upolować człowieka niż jakiegoś z uzbrojonych w rogi i broniących się czworonogów, które w dodatku potrafią szybko powiększyć dystans dzielący ich od napastnika. O przebiegłości lwów świadczy, że gdy raz już odkryją, iż mięso ludzkie smakuje nie gorzej niż mięso zebry, trzymają się dla wygody w pobliżu wioski tubylców, nastręczającej łatwą zdobycz. Tego rodzaju „przestawienie się” na polowanie na ludzi można stwierdzić szczególnie u starych lwów, które nie są już dostatecznie szybkie, aby móc dosięgnąć rączą zdobycz. Również okazy, które na skutek wypadku przy polowaniu zostały inwalidami, ale mimo cielesnego upośledzenia muszą jakoś przeżyć, stają się ludożercami.
Takie stare, a przy tym bardzo rozzuchwalone lwy, które napadały na ludzi, spotykał w latach 1858—1863 słynny podróżnik afrykański i misjonarz David Livingstone. Pewnego razu zdziwił się on bardzo, natrafiając w głębi Afryki na dość okazałe budowle palowe. Do domów w tej wsi można było wchodzić tylko po specjalnych palach do wspinania się, z ponacinanymi w nich stopniami, lub też po splecionych ze sznurów drabinach.