Na Malajach miejscowe makaki wykorzystywane są jako płatni pracownicy, jak o tym pisze Harold Nicolson pod pseudonimem Attikus w angielskim piśmie niedzielnym Sunday Times (z 13.11.1960).
Profesor botaniki w Cambridge John H. Corner podczas swej działalności na stanowisku dyrektora ogrodów miejskich w Kuala Lumpur — stolicy dzisiejszej Malajzji — oficjalnie zatrudniał małpy; były one rejestrowane jako „funkcjonariusze miejscy”. Ich praca polegała na zrywaniu z drzew rzadkich, rosnących na nich roślin i zrzucaniu ich na ziemię. Właściciele tak wytresowanych małp otrzymywali za pracę każdego zwierzęcia około 50 dolarów malajzyjskich rocznie oraz deputat składający się z ryżu, bananów i większej liczby jaj kurzych. W okresie gdy małpy nie pracowały dla zarządu miejskiego, były wynajmowane przez swych właścicieli do zrywania orzechów kokosowych. Pomiędzy właścicielami i ich zwierzętami panowały, co było widoczne, dobre stosunki, gdyż wielokrotnie spuszczano je z linki przed wspinaniem się na palmy. Po wykonaniu zlecenia lapundery wracały same z powrotem do swych panów i bez oporu pozwalały się uwiązać, jak dobrze ułożone psy. Jak twierdzi Filostrat, małpy schodziły z drzew, skoro tylko zbieracze zniknęli im z oczu, i naśladowały czynność zrywania. Plantatorzy znajdowali następnego dnia cały plon zebrany i złożony na jeden stos. Pisarz ten przypuszczał, przeceniając wytrwałość zwierząt, że dokonywały one zbioru w ciągu nocy, co jednak nie było słuszne, gdyż małpy śpią o tej porze. Nie ma powodu przypuszczać, że opowiadanie Filostrata jest tylko anegdotą. Podobne obserwacje, dokonywane współcześnie przemawiają za tym, że jego opis może być prawdopodobny.