Wszystkie relacje świadków, na których Buffon się powoływał, są zgodne z tym, co przytacza Brehm mniej więcej w 100 lat później. Według nich najlepszą zachętą dla słoni są słowa uznania. Tego samego zdania są współcześni dozorcy słoni w Birmie, jak i jeżdżący na słoniach cyrkowcy. Jeśli np. słoń ma przesunąć na dworcu do rampy całkowicie naładowany wagon kolejowy na odległość kilkudziesięciu metrów, bywa zachęcany do tego słowami pochwały. Wystarczy tak ciężko pracującemu robotnikowi wręczyć jeszcze małe wynagrodzenie — kawałek chleba lub kilka marchewek, a będzie w zupełności zadowolony i znów pełen radosnej gotowości do wykonania nowego ciężkiego zadania. Słonie pozostające w służbie człowieka są bardzo zaradne i bez wskazówek i rozkazów potrafią znaleźć wyjście z sytuacji. Tak np. niektóre spośród 26 słoni, wożonych z cyrkiem Carla Kronego w 1930 na gościnne występy do Austrii, na Węgry i do Włoch, uprzątały po wyładowaniu ich na dworcu towarowym w Wiedniu kamienie i zawadzające belki, pomimo iż nikt im tego nie zlecił. W 1950 widziałem, jak słonie pewnego wybitnego tresera otwierały trąbami kurki od kranów i chwytały stojące obok wiadra, aby je podstawić pod strumień wody. Jeśli plac, gdzie odbywały się gościnne występy, leżał w pobliżu łąki, słonie natychmiast podążały do drzew i krzewów, aby spróbować ich liści. W godzinach południowych szukały w cieniu drzew schronienia przed promieniami słońca.