Należąca do zwierzyńca cyrku, jedno z najdzielniejszych i najposłuszniejszych zwierząt z całej trupy, zdjęła kiedyś kapelusz słomiany z głowy pewnemu reporterowi, który wraz ze mną przechodził wieczorem przez stajnię słoni, i pożarła go w całości. Szczególną przyjemność sprawiało słonicy przywłaszczanie sobie kapeluszy dam, po które sięgała spoza krat klatki, wykonując tę czynność z małpią zręcznością. Słonie, nawet jeśli spożywają codziennie 2 do 3 bochenków czerstwego chleba, 5—6 kg owsa, otrąb lub śruty, a także pokaźną wiązkę świeżej trawy lub nieco mniejszą ilość marchwi, zjadają jeszcze bardzo chętnie na dodatek słomę jęczmienną lub owsianą. Trudno się zatem dziwić, że również kapelusz słomiany smakuje im na deser. Profesor Karl Max Schneider zaobserwował w kierowanym przez siebie ogrodzie zoologicznym w Lipsku, że słonie spożywały równie chętnie plecione kosze, jak i miotły z gałązek, a nawet w całości teczki ze skóry. Pewnego razu miał podobno wylądować w żołądku słonia cały plecak. Wspomniany już słoń afrykański Toto był równie zręczny, jak niektóre słonie indyjskie, które potrafiły otwierać zawory od hydrantów. Jeszcze wtedy gdy przebywał on w Dar-es-Salam jako dobrze wytresowany nosiciel plakatów, pompował trąbą wodę, podobnie jak to czyni człowiek przy pomocy rąk, a następnie ją wypijał. W rzymskim zoo ten przebiegły słoń zaprzyjaźnił się z indyjską słonicą Greti. Pewnego dnia, gdy Toto skaleczył trąbę, został uwiązany na łańcuchu na swoim wybiegu. Aby nie drażnić jego rany, podawano mu chleb i inne pokarmy bezpośrednio do pyska; poza tym pozbawiono go siana. Wtedy jego pojętna przyjaciółka Greti przyszła mu z pomocą: zaczęła przez całą klatkę przenosić z przeznaczonej dla niej sterty duże porcje siana i wciskać je pomiędzy pręty kraty sąsiada, tak że Toto otrzymywał upragnioną paszę.