Geograf Klaudiusz Ptolemeusz (100—178) podaje w VIII księdze swego dzieła Geographika podobną historię o numidyjskim królu Masynissie (238—149 p.n.e.). Ten władca koczowników, którego oddziały Tuaregów były najważniejszymi sprzymierzeńcami Rzymian w czasie drugiej wojny punickiej, zaprosił po ostatecznym upadku Kartaginy wielu kupców rzymskich do swego kraju, dzisiejszej Algierii. Masynissa, który popierał handel z Rzymem w każdej postaci, kazał dla Wiecznego Miasta w zamian za zapłatę w srebrze łowić lwy i pantery, występujące jeszcze podówczas dość licznie w gęsto zalesionych dolinach gór Atlasu. Sprzedawał również Rzymianom słonie i małpy rozmaitych gatunków. Ponieważ jego agenci nie nadążali z dostarczaniem zwierząt, zachodnionumidyjski władca polecił, według relacji Ptolemeusza, poinformować się, dlaczego Rzymianki zamiast małp nie wychowują raczej własnych dzieci… Nie jest istotne, czy tę dawną anegdotę można przypisać ber- beryjskiemu księciu, czy też żyjącemu znacznie później cesarzowi Augustowi. Faktem natomiast jest, że zapotrzebowanie na łatwo oswajające się małpki musiało w Rzymie z biegiem stuleci znacznie wzrosnąć i w żadnym razie nie ustępowało obserwowanemu już dawniej w miastach attyckich upodobaniu do tych czworonożnych wesołków. Jeśli można wierzyć helleńskim i rzymskim historykom, demonstrowano za ich żywota małpy, które na rozkaz wybierały z drewnianych płytek oznaczonych wymalowanymi literami niektóre z nich i układały słowa. Niewątpliwie było to znaczne osiągnięcie w zakresie tresury przy zastosowaniu nie znanych nam trików.