Właściciel cyrku, wyśmienity znawca tresury zwierząt Adolf Althoff już jako dziesięcioletni uczeń dobrze zapoznał się ze słoniami. W tym czasie jego ojciec Dominik zaangażował pewnego tresera, któremu udało się wytresować dwie słonice — Dicky Mary. Synowie Dominika Althoffa byli przy tym entuzjastycznymi widzami i wkrótce pozyskali sobie sympatię obu słoni, która pogłębiła się jeszcze przez drobne przysługi wyświadczane zwierzętom przez dzieci. Przynosiły one ze sobą marchew, główki kapusty, chleb, jabłka, zieleninę i podziwiały, jak słonie miażdżyły przednimi nogami produkty, które wydawały się im zbyt duże do spożycia. Dicky rozdeptywała główkę kapusty lub bochenek chleba lewą nogą, była więc mańkutem. Mary natomiast posługiwała się najczęściej prawą przednią nogą. Pewnego razu, z okazji dwudziestych urodzin Mary ojciec Dominik kazał upiec z ciasta koszyk i przybrać go czekoladą. W koszu tym podarowano słonicy w prezencie urodzinowym kilka kilogramów pięknych, żółtych, dojrzałych jabłek. Samica spożyła z przyjemnością owoce i nie wyraziła sprzeciwu, gdy jej współtowarzyszka wzięła w tym udział. Następnie odkryła, że również kosz jest jadalny. Dicky przyciągnęła go więc do siebie, rozgniotła delikatnie lewą przednią nogą, po czym jeden kawałek podsunęła sąsiadce. Ta ostatnia spróbowawszy go, zatrąbiła krótko i przeraźliwie, i odwróciła głowę. Mary, o dziwo, nie lubiła czekolady, tak że Dicky była zmuszona sama skonsumować smakowity kosz. Niemniej i ona również była dość wybredna bynajmniej nie jadła wszystkiego. Pewnego razu Adolf Althoff podał słonicy Dicky kilka selerów i pęczek pietruszki. Zjadła ona selery, odrzuciła jednak pietruszkę daleko od siebie. Nastąpnie wypiła jeden po drugim trzy wiadra wody, czując widocznie pragnienie po spożyciu selerów. W przyszłości nigdy już ich nawet nie tknęła.